Miarodajną ocenę funkcjonowania systemu dają nam rzetelnie przeprowadzone badania. Instytut Badań Edukacyjnych prowadzi regularnie analizy naukowe dotyczące funkcjonowania i efektywności systemu edukacji, na tej podstawie powstają raporty. W żadnym z tych raportów nie znajdziemy racjonalnego uzasadnienia podstawy do likwidacji gimnazjów czy wdrażania takiej rewolucji. Wysunąć z tego można następujący wniosek: zmiany zaproponowane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej stanowią realizację celów politycznych Prawa i Sprawiedliwości, nie mają natomiast żadnej głębszej podstawy intelektualnej, poznawczej czy też badawczej. Nie wypływają również z wniosków, które można by uznać za wiarygodne i − co za tym idzie − miarodajne. Od momentu, kiedy minister Handke zrealizował swoją reformę, do dziś nikt nie przeprowadził rzeczowej, gruntownej i pogłębionej analizy systemu edukacji.
Jeżeli pojawiały się uwagi krytyczne odnośnie do funkcjonowania obecnego systemu edukacyjnego, to dotyczyły np. spraw wychowawczych − należałoby zatem odnieść się do nich, przygotowując projekt reformy. Jednak raport dotyczący wychowania w szkole stoi w opozycji do tez głoszonych przez panią minister. Z mojego punktu widzenia należy się zastanowić, czy przez przesunięcie progu agresji szkolnej z gimnazjum do szkoły podstawowej nie generujemy nowego, jeszcze większego konfliktu wychowawczego. Podsumowując, uważam, że nie ma żadnego merytorycznego uzasadnienia dla przeprowadzania rewolucji i radykalnej zmiany w systemie edukacji polegającej na likwidacji gimnazjów, te bowiem bronią się swoimi wynikami. Co więcej, wyniki te są przez panią minister negowane, z nieznanych mi powodów.
Samorządowcy i dyrektorzy placówek boją się, że zmiany będą pretekstem do czystek wśród kadry administracyjnej. Czy Pana zdaniem słuszna jest opinia, że reforma przygotowywana jest po to, by zyskać przychylnych PiS dyrektorów?
Z mojego punktu widzenia kwestia ustroju szkolnego jest wtórna w stosunku do tego, co będzie się działo w sferze oddziaływań wychowawczych. Podczas ostatnich obrad komisji sejmowej (w dniach 20−21.07.2016) pani Teresa Wargocka (sekretarz stanu) wypowiedziała się na temat problematyki wychowawczej oraz planów stymulowania działań wychowawczych w szkole poprzez wspieranie rodziny. Rząd dusz, który ma przynieść nowa obsada kadry kierowniczej, będzie służyć obecnej ekipie rządzącej do totalnego zawładnięcia szkołami.
Jeżeli natomiast chodzi o powstanie nowych typów placówek szkolnych, jak np. szkoła powszechna czy szkoła branżowa, to w praktyce oznacza to powstanie nowych zakładów pracy, które będą miały nowego kierownika. Nie bez kozery pani minister dokonała (za pośrednictwem posłów) rewolucji w ustawie o systemie oświaty, zmieniając skład komisji wyboru dyrektora szkoły, zwiększając tym samym uprawnienia kuratora i rodziców. Pojawiają się nawet głosy, że pewne instytucje dotychczas funkcjonujące w szkołach powinny być zlikwidowane. Mam na myśli chociażby związki zawodowe, których uprawnienia próbowano ograniczyć. Zwracam uwagę na fakt, że według nowych założeń wolontariat będzie jednym z kryteriów oceny jakości pracy nauczyciela. Wymiana kadry kierowniczej będzie moim zdaniem zjawiskiem bardzo powszechnym. Jakiś czas temu podczas debaty Narodowej Rady Rozwoju pojawiły się głosy dotyczące potrzeby wzmocnienia roli rodziców przez współdecydowanie o losach szkoły. Reasumując, bardzo negatywnie odnoszę się zarówno do nowego ustroju szkolnego, jak i do oddziaływań w sferze organizacyjno-wychowawczej w szkole.
Czy likwidacja gimnazjów oznacza realną groźbę likwidacji etatów nauczycieli i dyrektorów szkół? Mamy w kraju obecnie ponad 7,5 tysiąca gimnazjów, prawdopodobnie nie wszyscy pracownicy tych szkół znajdą zatrudnienie w innych placówkach.
Pani minister faktycznie zapewniła publicznie podczas debaty sejmowej, że nauczyciele nie stracą pracy w wyniku rewolucji gimnazjalnej. W mojej opinii jest to obietnica bez pokrycia, ponieważ siłą rzeczy likwidacja 7,5 tysiąca miejsc pracy poskutkuje utratą miejsc pracy przez nauczycieli. Z całą pewnością dotyczy to dyrektorów szkół podstawowych lub dyrektorów gimnazjów. Jako nauczyciele bardzo boleśnie odczujemy zmiany wynikające z takiej reformy. Podczas posiedzenia Rady Dialogu Społecznego pan Marek Ćwiek zwrócił uwagę na to, że w Łodzi proces ruchów kadrowych już się rozpoczął, na co pani minister odparła, że winę za to ponoszą samorządy. Zatem pani minister przerzuca odpowiedzialność za zwolnienia nauczycieli gimnazjalnych na prezydenta miasta Hannę Zdanowską. Uważam, że takie kreowanie faktów nie przystoi Minister Edukacji. Również przekonanie pani minister, jakoby winę za utratę pracy przez ponad 7 tysięcy nauczycieli w ramach edukacji wczesnoszkolnej ponosiły samorządy, nie znajduje uzasadnienia w rzeczywistości. Powszechnie wiadomo, że był to efekt reformy sześciolatków. Zwróćmy uwagę na finansowy aspekt reformy. Samorządy przeznaczyły około 130 miliardów złotych na budowę gimnazjów, które mają zostać niebawem
zlikwidowane, jak np. wójt gminy Góra Puławska, który zainwestował ponad 9,5 miliona złotych w budowę nowoczesnej placówki gimnazjalnej, której obecnie grozi likwidacja. Niestety, nie jest to odosobniony przypadek. Gimnazja to bardzo nowoczesne placówki, z bardzo dobrze przygotowaną, dynamiczną kadrą, co wynika wyraźnie z raportów IBE. Często są to niezależne budynki w gminie, niebędące częścią zespołu szkół, zatem obawiam się, że grozi im likwidacja.
Reforma oznacza dodatkowe koszty związane ze zmianą programów, podręczników, przystosowaniem szkół. Czy Pana zdaniem w oświacie są pieniądze na tak ogromne przedsięwzięcie i czy nie ucierpią na tym nauczyciele?
Reforma oświaty zawsze wymaga wsparcia ze strony nauczycieli oraz zasobów finansowych. Bez tych dwóch czynników nie da się przeprowadzić jakiejkolwiek reformy edukacji. Pani minister przekonuje, że rząd dysponuje środkami finansowymi w postaci
42 milionów złotych, bo tyle wynosi subwencja.
Jednak nie bierze pod uwagę kosztów, które poniosą gminy w związku reformą. Samorządy będą musiały ponieść koszty odpraw dla zwalnianych nauczycieli oraz urlopów na poratowanie zdrowia, na które prawdopodobnie masowo będą się udawać nauczyciele. To są koszty, których pani Minister Edukacji nie bierze pod uwagę, ponieważ nie będą one obciążały ministerstwa, lecz samorządy.
Czy w Pańskiej opinii Ministerstwo Edukacji Narodowej jest przygotowane na udzielanie rzetelnej informacji dotyczącej reformy w związku z obawami i pytaniami jakie rodzą się wśród nauczycieli, dyrektorów i rodziców?
Pani minister przedstawiła prezentację pierwszego dnia wakacji, co jest oczywistym zabiegiem socjologicznym. Ministerstwo zaprezentowało ideę, którą miało opracować w oparciu o konsultacje. Nie zaprezentowano żadnych konkretów. Pani minister zapewnia, że przeprowadzono konsultacje wśród szerokiego grona pedagogów, jednak konsultacje te nie są miarodajne, ponieważ są przeprowadzane przy udziale grup dobranych tematycznie, np. wśród nauczycieli historii. W posiedzeniu zespołów szkolnych wzięło udział ok. 50 uczestników reprezentujących różne środowiska szkolne: podstawówki, gimnazja, technika, licea i zawodówki. Według mnie nie da się wypracować wspólnego rozwiązania dla tak różnorodnego gremium. Stworzenie wspólnej platformy realizacji zmian jest w takiej sytuacji niemożliwe.
Ponadto, podczas obrad przeprowadzonych przez MEN w 16 województwach brano pod uwagę tylko głosy przychylne proponowanym przez ministerstwo zmianom, a głos opozycji był pomijany. Zebrania nie były protokołowane i nie uwzględniono podstawowych wymogów technicznych, jakie obowiązują podczas takich spotkań.
Podsumowując, zaplanowana reforma jest niedopracowana, a jej charakter jest wyłącznie ideologiczny i polityczny. Szkole nie jest potrzebna rewolucja, lecz spokój. Reforma pani minister Zalewskiej jest realizacją politycznych deklaracji Prawa i Sprawiedliwości, a podłożem wszelkich działań organizacyjnych ministerstwa jest spełnienie przedwyborczych obietnic.
Sławomir Broniarz – nauczyciel i działacz związkowy, od 1998 do chwili obecnej prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, od lat uczestniczy w pracach Komisji Trójstronnej. Był przewodniczącym Zespołu problemowego TK ds. usług publicznych, aktywnie bierze udział w pracach międzynarodowego ruchu związkowego, zainicjował wiele akcji związkowych i społecznych, w tym m.in. Pakt dla Edukacji, Edukacyjny Okrągły Stół, kampanię w obronie publicznej edukacji „Nie dajmy popsuć naszej szkoły”, akcję na rzecz przyznania nauczycielom świadczeń kompensacyjnych, jest zaangażowany w liczne działania na rzecz poprawy sytuacji pracowników oświaty, zwiększenia nakładów na edukację oraz podnoszenia jakości kształcenia, w debacie publicznej broni polskich nauczycieli przed zarzutami, że edukacja w Polsce traci na jakości przez rzekome „przywileje” tej grupy zawodowej, w środowisku edukacyjnym pełni rolę lidera i komentatora wydarzeń oświatowych