Mówimy więc przede wszystkim o szkołach ponadpodstawowych, które do ostatniego roku przyjmowały uczniów jedynie z gimnazjów, a w roku szkolnym 2019/20 zmuszone zostały do przyjęcia uczniów z dwóch typów szkół (szkoły podstawowe oraz gimnazja) i do tego mocno zróżnicowanych wiekowo, ponieważ obejmuje roczniki od 2003 do 2005. Szczęśliwie, poza przypadkami uczniów, którzy zdążyli już repetować jakiś rok, trzy roczniki nie znajdą się w tej samej klasie, ponieważ szkoły ponadpodstawowe realizować będą dwa ciągi nauczania – dla absolwentów gimnazjów (tu będą się uczyć roczniki 2003 i 2004) oraz po szkole podstawowej (tu mogą się spotkać roczniki 2004 oraz 2005).
Kolejnym wyzwaniem związanym z podwójnym/potrójnym rocznikiem był fakt, że w większości przypadków organami prowadzącymi dla szkół podstawowych i gimnazjów są różne typy jednostek samorządu terytorialnego, co oznacza, że przejęcie budynku byłego gimnazjum przez nową szkołę branżową mogło być rzeczywiście trudne, jako że właścicielką tego pierwszego jest gmina, a stroną potrzebującą jest powiat. Szczęśliwie nie ma tego problemu w przypadku dużych miast, w których uczy się zdecydowana większość uczniów szkół średnich, ponieważ działają one na ogół na zasadach powiatów grodzkich i realizują zadania zarówno gmin (miast), jak i powiatów, co oznacza, że dysponują budynkami zarówno po gimnazjach, jak i budynkami dla szkół licealnych czy branżowych. Nie zmienia to faktu, że właśnie w tych dużych miastach problemy objawiły się z największą intensywnością.
Stan na początek roku
Z początkiem września media donoszące o stanie oświaty zdominowały treści typu: „Kolejki do toalet, tłumy na przerwach i chaos”, „Młodzież jest zagubiona, a rodzice przerażeni”, „Dyrektorzy na siłę szukają sposobów, by rozluźnić tłok na korytarzach i zapewnić uczniom bezpieczeństwo”, „Wiodące pytanie dotyczące szkół ponadpodstawowych: co z ochroną przeciwpożarową, jak zorganizować ewakuację przeludnionej placówki?”.
Podwójny rocznik i… podwójny problem. Przepełnione są nie tylko klasy, gdzie brakuje nawet krzeseł. Problem pojawia się też, gdy zadzwoni dzwonek na przerwę. Uczniowie próbują znaleźć wtedy klasę, w której odbędą kolejną lekcję. A proste to nie jest, gdy na korytarzach tłumy. Do tego uczniowie narzekają – nie ma czasu na zjedzenie kanapki, nie ma czasu na skorzystanie z toalety, bo przejście z sali do sali zajmuje… całą przerwę. Ponadto lekcje trwają od wczesnego rana do wieczora, przerwy zdominowało stanie w kolejkach do toalety, a do tego trudno dotrzeć do szkoły na czas, bo masowe przejazdy powodują, że autobusy są przepełnione.
Najpierw infrastruktura
Na pierwszy rzut poszła organizacja szkoły, a w niektórych przypadkach również sieci szkół. Szczęśliwe rozwiązanie znaleziono w Wieluniu, gdzie II LO otrzymało w prezencie kilka dodatkowych pomieszczeń dzięki decyzji władz miasta, które darowały powiatowi (prowadzącemu ogólniak) swoją wartą blisko 1 mln zł część budynku oświatowego po podstawówce wyprowadzonej do gmachu zlikwidowanego gimnazjum. To pozwoliło przygotować dodatkowe sale lekcyjne, a nawet nową szatnię dla uczniów szkoły ogólnokształcącej. W innych placówkach na sale lekcyjne zamieniono na przykład korytarze szkolne, pokoje nauczycielskie czy biblioteki. Nie zmienia to faktu, że uczniowie „poupychani” w różnych salach podczas zajęć w zdecydowanym nadmiarze pojawiają się na holach czy korytarzach podczas przerw. Dzieje się tak między innymi dlatego, że uczniowie nie wykorzystują wszystkich dróg w budynku, gubią się i zbyt mało uwagi poświęcają innym, którzy znajdują się niekiedy w podobnej do ich sytuacji, co w sumie zwiększa jedynie chaos, a może… pozorny chaos na korytarzach.
Kwestia zmian sieci szkół w gruncie rzeczy pozostaje już za nami. Choć… mówimy o sytuacji przejściowej. Problem tak naprawdę będzie trwał jedynie (?) przez trzy kolejne lata szkolne. W roku szkolnym 2022/23 wszystko wróci do normy, a tak naprawdę w związku z niżem demograficznym szkoły ponadpodstawowe staną przed dokładnie odwrotną do obecnej sytuacją, a mianowicie – w obliczu radykalnego zmniejszenia liczby uczniów. Ta perspektywa podpowiada potrzebę szukania jednocześnie rozwiązań doraźnych i określonych w czasie. Trudno więc zachęcać organy prowadzące do budowania nowych szkół, ponieważ ich pojawienie się w gruncie rzeczy zrównałoby się terminem zakończenia omawianej sytuacji. Optymalnym rozwiązaniem jest więc podjęcie działań na rzecz przeniesienia części zajęć do innych pomieszczeń czy budynków.
Tu i ówdzie dostrzegamy już tego typu rozwiązania, polegające na przykład na przeniesieniu zajęć religii do salek katechetycznych bądź wykorzystywanie ich do nauki innych przedmiotów. Pamiętamy, że mówimy o trzech latach, a nie o systemowej zmianie. Przed kilkunastu laty podobne rozwiązanie stosowano w sytuacji, kiedy w jedynym budynku szkolnym pojawił się dodatkowy rocznik, kiedy w tym samym obiekcie zaczęły funkcjonować obok siebie szkoła podstawowa oraz gimnazjum.
Kolejnym, podobnym rozwiązaniem jest poszukanie wolnych pomieszczeń w placówkach oświatowych, a może w instytucjach kultury, które funkcjonują w niewielkiej odległości od naszej szkoły. To oczywiście spore wyzwanie organizacyjne, ale może nas zaskoczyć ciekawymi rezultatami, a może stać się początkiem nowego partnerstwa korzystnego dla obu stron. Warto zwrócić uwagę na zapisy podstaw programowych zachęcających do pracy metodą projektów i współpracy z placówkami naukowymi czy instytucjami kultury.
Pewnym niebanalnym rozwiązaniem mogłoby być zaplanowanie w tygodniu pracy szkoły czegoś na kształt „dnia projektów”, podczas którego uczniowie rozwijaliby część swoich kompetencji nabywanych podczas standardowych lekcji w ramach aktywnych działań projektowych realizowanych we współpracy z organizacjami pozarządowymi czy wprost placówkami oferującymi działania edukacyjne w obszarze wybranych przedmiotów.
To oczywiście znowu poważne wyzwanie dla szkół i dla nauczycieli, ale z jednej strony – w różnych miejscach już realizowane w ramach rozmaitych projektów europejskich, z drugiej – mogące przynieść sporo satysfakcji i rzeczywistego zaangażowania uczniów.
Ostatnim pomysłem dotyczącym tego typu możliwych działań jest próba przeniesienia części zajęć do formalnych partnerów szkoły. Chodzi tu przede wszystkim o szkoły branżowe i firmy, z którymi one współpracują albo dla których przygotowują swoich absolwentów. To z jednej strony kwestia organizacji praktyk, ale być może też przeniesienia części zajęć teoretycznych. Być może wchodzi w grę łączenie zajęć praktycznych realizowanych bezpośrednio w miejscu pracy z zajęciami teoretycznymi, które można by zorganizować w pomieszczeniach pracodawcy. Rozwiązanie to dotyczy rzecz jasna niewielkiej liczby partnerów szkoły, niemniej na pewno można się i z takimi działaniami spotkać. Warto podjąć trud rozmowy w tej sprawie. To również może się okazać rozwiązaniem korzystnym dla obu stron.
Organizacja
Sytuacja jest niecodzienna, ale przecież trzeba sobie z nią jakoś poradzić.
Przykładowo, w Technikum nr 3 w Łodzi za przyzwoleniem władz oświatowych zdecydowano się zrezygnować z podziału klas na grupy podczas godzin z języków obcych, a na modułach (czyli lekcjach zawodowych) dla pierwszoklasistów częściowo ograniczane są zajęcia praktyczne. W innej szkole, jeśli dzień kończy się np. dwiema lekcjami języka polskiego, nie rozdziela się ich przerwą – dzięki temu uczniowie opuszczają szkołę chociaż dziesięć minut wcześniej.
Ciekawe jest podejmowanie rozmaitych rozwiązań, których celem jest ochrona wybranych grup uczniów, na przykład klas maturalnych, czy wręcz przeciwnie – tych, którzy dopiero trafili do szkoły. To kwestia przemyślenia planu zajęć. I znowu mamy do czynienia z kolejnym poważnym wyzwaniem, ponieważ w grę wchodzi nie tylko niedobór sal lekcyjnych, ale również… nauczycieli. W sposób szczególny trzeba przypatrzyć się szkołom branżowym oraz grupie nauczycieli przedmiotów zawodowych. Być może przynajmniej częściowym rozwiązaniem byłoby przeniesienie części zajęć do zakładów pracy, a może blokowanie zajęć.
Warto też spytać samych uczniów, jak jest im wygodniej. Tu i ówdzie pojawiają się sformułowania mówiące o tym, że rozpoczynanie zajęć szkolnych o ósmej rano jest mordercze dla uczniów. Może więc warto przemyśleć, jakie jest nastawienie uczniów do tego i jak modyfikacja planów mogłaby wpłynąć na osiągane przez nich wyniki. To oczywiście nie jest propozycja do natychmiastowego zastosowania, ale być może obserwacja bieżąca i modyfikacja po pierwszym semestrze byłaby jakimś rozwiązaniem na najbliższe lata.
Kolejną kwestią jest czas, jakiego potrzebują uczniowie na rozmaite zajęcia dodatkowe. Pamiętajmy i o tym, że część z nich uczestniczy w rozmaitych kursach dodatkowych czy po prostu pobiera korepetycje. To również temat do przedyskutowania. Uczeń przychodzący później do szkoły może realizować swoje zajęcia dodatkowe wcześniej. Pytanie tylko, na ile to jest możliwe do zastosowania. Warto o to spytać i przetestować.
Proksemika szkolna
Zwiększenie liczby osób w tej samej przestrzeni powoduje szereg kłopotów logistycznych, ale ma także wpływ na psychikę osób, które znalazły się w takiej sytuacji. Mówimy o czymś, czym od jakiegoś czasu zajmuje się proksemika szkolna. Proksemika (proxemics) jest kierunkiem badań dotyczących przestrzeni i jej użytkowania w różnych sytuacjach społecznych, a zwłaszcza w komunikacji interpersonalnej. Natomiast proksemika szkoły dotyczy czynników środowiska fizycznego sali lekcyjnej, różnorodnych bodźców otoczenia, które oddziałują na komunikację między nauczycielem a uczniami w procesie kształcenia. Są one przede wszystkim związane ze specyfiką pomieszczenia (jego wielkością, kolorystyką ścian i sufitów, oświetleniem, wyposażeniem), a także z przestrzenią aktywności osób w nim przebywających (usytuowaniem biurka nauczyciela, ustawieniem stolików, ławek i krzeseł uczniowskich). Szerzej ujmując zagadnienie, jest to również kwestia przestrzeni całego budynku szkolnego oraz jego otoczenia. Spiętrzenie liczby osób w tej samej przestrzeni wymaga rozwiązań organizacyjnych, ale też powoduje pojawienie się nowych typów postaw czy zachowań. Nauczyciele jednej ze szkół opisywanych w mediach zalecają swoim uczniom, aby korzystali ze wszystkich możliwych klatek schodowych, którymi dysponuje szkoła, sprawdzili bowiem, że uczniowie korzystają z jednej, a w szkole jest ich pięć. Dzieje się tak dlatego, że uczniowie nie znają jeszcze topografii szkoły. W efekcie przez pierwsze tygodnie urządzano rozmaite gry, podczas których dysponując kodami QR przyklejonymi w różnych miejscach, uczniowie znajdowali kolejne ważne dla nich punkty w szkole. Pojawiły się też propozycje wprowadzenia w szkole powszechnego obowiązku ruchu prawostronnego, co sprawdza się na klatkach schodowych, niestety nie spełnia swojej roli w ramach poruszania się po holach czy korytarzach.
Takie uporządkowanie tłumu nie łagodzi jednak negatywnych proksemicznych konsekwencji będących wynikiem nadmiaru osób w tym samym miejscu. Proksemika zajmuje się bowiem strefą dystansu fizycznego, zatłoczeniem, aranżacją miejsca pobytu osób, a także wystrojem wnętrza.
Jednym z najważniejszych pojęć proksemicznych jest strefa przestrzenna. W zależności od okoliczności większość ludzi wykorzystuje w interakcjach z innymi osobami jedną z pięciu interpersonalnych stref dystansów fizycznych (odległości przestrzennych):
- subintymną – obejmującą obszar do 15 cm wokół ciała i dotyczącą kontaktu dotykowego czy fizycznego,
- intymną – odległość od 15 do 45 cm,
- osobistą – od 45 do 120 cm,
- społeczną – od 120 do 360 cm,
- publiczną – od 360 cm do granicy zasięgu wzroku i słuchu.
Różne osoby reprezentują różną tolerancję na wkraczanie zwłaszcza w trzy pierwsze z tych stref. Nadmiar osób w klasie czy nawet na korytarzu powoduje nieustanne łamanie tych norm, co dla wielu osób może być bardzo trudne do zaakceptowania. Kolejnym zadaniem dla nauczycieli jest więc obserwowanie zachowań uczniów i ich reakcji na bezpośredni kontakt z koleżankami czy kolegami, ich zachowań związanych z „walką” o własną przestrzeń. Warto może część zajęć wychowawczych poświęcić na rozmowę na ten temat, na dyskusję o tym, jak różne osoby reagują na zbyt bliski kontakt i co zrobić, żeby uszanować indywidualną strefę drugiej osoby.
Proksemika obejmuje również kwestie organizacji czy wyposażenia przestrzeni. Nadmiar osób można przynajmniej po części zniwelować zmniejszeniem liczby bodźców – ograniczeniem hałasu (może warto zrezygnować z dzwonków), zmniejszeniem „oprawy wizualnej” szkoły (gazetki czy plakaty). Warto dbać o kolorystykę samych pomieszczeń, ale też ich wystrój. Badania naukowe potwierdzają również, że złagodzeniu u uczniów poczucia zatłoczenia służą proste działania polegające na zachęcaniu do bliższego poznawania się i wzajemnej współpracy, utrzymywanie optymalnej temperatury w sali oraz lokalizowanie izb szkolnych w pomieszczeniach o prostokątnym, a nie kwadratowym obrysie. Każdy z tych zabiegów może poprawić klimat w klasie szkolnej.
Nauczyciele
Zdaniem Dariusza Kulmy – matematyka, nauczyciela roku 2008 – jedynym sposobem na skuteczne nauczanie przy takim trybie dnia jest barwne i aktywne prowadzenie lekcji, aktywowanie dzieci, zaciekawienie tematem, który jest realizowany na danej lekcji. Istotne jest również pozytywne nastawienie uczniów. Wszystko to prawda. Jednak dodatkowym wyzwaniem w tym zakresie jest kwestia tego, jak są traktowani nauczyciele, od których wymagamy tego typu zaangażowania. I nie chodzi tu o kwestie finansowe, bo na te większość dyrektorów szkół nie ma wpływu. Chodzi tu raczej o zadbanie o poczucie bezpieczeństwa osób zatrudnionych w szkole, o zapewnienie im możliwości szeroko pojętej autonomii dydaktycznej i pedagogicznej, o zbudowanie w nich poczucia sprawstwa i decyzyjności. Czasy są trudne, ale powiedzmy sobie prawdę – nie są one wyjątkiem w polskiej szkole. By przez nie przejść, obok rozwiązań formalnych, warto jednak zadbać również o ludzi – o uczniów, bo to oni w znacznym stopniu odczuwają dyskomfort łamania zasad proksemiki szkolnej, ale też o nauczycieli, bo to oni powinni znaleźć w sobie moc i możliwości efektywnego działania w tych niełatwych warunkach.
Rola dyrekcji szkoły
Zwiększenie liczby uczniów w szkole jest jednak przede wszystkim wyzwaniem dla dyrekcji placówki. Mając świadomość wyzwań, zapewne wiele problemów dyrektorzy już rozwiązali. Przede wszystkim rozpatrzono i przeorganizowano wszystkie pomieszczenia. Zapewniono też na pewno kadrę niezbędną do pracy z uczniami. Określono też plan lekcji. To, co być może zostało do zrobienia, to wykształcenie nowych nawyków i przekonań osób – przede wszystkim nauczycieli, ale po części też uczniów. Szkoła znajduje się w okresie zmiany, a dla akceptacji nowych rozwiązań potrzebna jest informacja, że wszystko przebiega zgodnie z planem. Na początku roku trzeba było taki plan przedstawić i w pierwszych dwóch miesiącach potwierdzić, że działa. Na początku bardzo ważne jest również monitorowanie skutków zmiany – sprawdzanie, jak działają zaproponowane rozwiązania i w miarę konieczności modyfikowanie tego, co wymaga zmiany.
No i wreszcie ludzie… Pierwszy okres zmiany – to testowanie nowych rozwiązań i czas popełniania błędów. Oznacza to, że trzeba być możliwie blisko tych, którzy wprowadzają nowe rozwiązania, przyglądać się skutkom, wspólnie rozpatrywać konsekwencje oraz szukać pozytywnych rozwiązań i wszędzie tam, gdzie nowe zaczyna funkcjonować we właściwy sposób – potwierdzać, akceptować i odnotowywać dobrze wykonaną pracę.
Do zadań dyrekcji szkół borykających się z wyzwaniem podwójnego (potrójnego) rocznika należy:
- przeprowadzenie niezbędnych zmian organizacyjnych w obszarze infrastruktury szkoły (ewentualne pozyskanie pomieszczeń do realizacji zadań dydaktycznych poza placówką),
- opracowanie niezbędnych rozwiązań organizacyjnych i przekazanie pełnej informacji na ich temat wszystkim zainteresowanym (w szczególności uczniom i nauczycielom),
- monitorowanie procesu implementacji w szkole zaproponowanych rozwiązań i rozpatrywanie ich rzeczywistej przydatności oraz ewentualnych braków,
- bieżące towarzyszenie nauczycielom i uczniom w sytuacji nowych wyzwań, potwierdzanie pozytywnego zaangażowania oraz osiągnięć i jednoczesne dostrzeganie błędów czy niemożności wdrożenia proponowanych rozwiązań i ich ewentualna modyfikacja.
Nowe wyzwania podsuwają nowe rozwiązania. Zadaniem dyrekcji jest wspólne z nauczycielami i całą społecznością szkolną poszukiwanie i odnajdywanie tego, co w danej sytuacji jest optymalne. Czas negowania i kontestacji już minął. Nadszedł czas „siły spokoju”. Choć… warto wciąż szukać nowych rozwiązań. Te na pewno podpowie nam sytuacja, w której przyszło nam wszystkim aktualnie pracować.