Czy można zauważyć różnice w zachowaniu w szkole dziecka, którego rodzice nie są czynnie zaangażowani w jego edukację, nie interesują się szczególnie tym tematem?
Niemal we wszystkich przypadkach brak zaangażowania rodziców w edukację dziecka wpływa na jego szkolne funkcjonowanie, i nie tylko – wpływa w ogóle na przebieg rozwoju i jego rezultaty. Składają się na to liczne mechanizmy. Chyba najważniejszym z nich jest motywacja. Jak wiemy, proces motywacyjny leży u podłoża wszystkich złożonych zachowań człowieka. Aby dziecko gotowe było przeznaczyć jakąś część swojej energii i czasu na osiąganie wybranego celu (np. opanowanie sprawności czytania, liczenia itp.), musi ten cel postrzegać jako wystarczająco wartościowy, szczególnie jeśli jego osiągnięcie wymaga dłuższego i wyraźniejszego wysiłku. Ale przecież nie rodzimy się z przeświadczeniem, że czytanie, znajomość geografii czy biologii to cenne kompetencje, a wiedza stanowi istotną wartość. To przede wszystkim obserwując postępowanie rodziców, słuchając ich wypowiedzi, dziecko uczy się, co jest ważne i cenne, czemu warto poświęcać swój czas i starania. Ponadto zaangażowanie rodziców w sprawy związane z nauką dziecka przekonuje, że ono samo jest dla rodziców cenne, a jego działania i aktywności mają dla nich duże znaczenie. Takie doświadczenia sprzyjają budowaniu poczucia własnej wartości dziecka, dobrej samooceny. I znów dochodzimy do mechanizmu motywacyjnego – przecież samoocena jest jednym z czynników wyznaczających siłę motywacji. Bo nie wystarczy dostrzec atrakcyjny cel – opanowanie określonej wiedzy czy otrzymanie dobrej oceny z klasówki – trzeba jeszcze wierzyć, że jest szansa na jego osiągnięcie, że sam wysiłek ma sens. Dzieci z niską samooceną często w ogóle nie zaczynają np. uczyć się do klasówki czy zmagać się z trudnym szkolnym zadaniem – ich zdaniem nie ma to większego sensu, bo pewnie i tak nie dadzą rady.
W naszym systemie edukacyjnym bez zaangażowania rodziców w proces kształcenia naprawdę trudno osiągnąć sukces – mam na myśli zarówno sukces osiągany przez dziecko, jak i przez nauczyciela.
Zbyt niska motywacja dziecka do nauki to bardzo poważna konsekwencja nieinteresowania się rodziców edukacją dziecka. Ale ten brak zaangażowania oznacza także pozostawienie dziecka samego wobec różnych szkolnych trudności, niemożności zrozumienia pewnych treści czy opanowania wymaganych umiejętności. Szczególnie młodsi uczniowie potrzebują troskliwej uwagi rodziców i wkraczania z pomocą (oczywiście niemającą charakteru wyręczania!), kiedy natrafiają na trudność, której sami nie potrafią pokonać. Brak wsparcia ze strony rodziców bywa początkiem najpierw niewielkich i ukrytych, potem coraz bardziej poważnych niepowodzeń szkolnych. Trudno w takiej sytuacji oczekiwać od dziecka, że będzie lubiło szkołę i ceniło uczenie się i poszerzanie swojej wiedzy.
W jaki sposób brak zaspokojenia potrzeby budowania dobrych i głębokich więzi z rodzicami rzutuje na psychikę dziecka?
Potrzeba więzi z opiekunami to potrzeba pierwotna, jedna z najsilniejszych i najważniejszych u dziecka. Widoczna jest przez całe dzieciństwo. Dziecko potrzebuje nie tylko właściwego pożywienia, ochrony przed chłodem czy upałem, przed zagrożeniami – ono potrzebuje także być czyjeś, mieć osobę czy osoby, dla których jest ważne, które je kochają, troszczą się o nie. Ta potrzeba więzi jest tak silna, że dominuje nawet nad tzw. instynktem samozachowawczym – dzieci kochają przecież także rodziców-oprawców i dążą do kontaktu z nimi. Wie o tym każdy pracownik placówek typu dom dziecka. Więź z rodzicem czy opiekunem daje dziecku poczucie bezpieczeństwa. A ono jest potrzebne do tego, aby dziecko w miarę upływu lat coraz śmielej eksplorowało świat, poznawało przedmioty, sytuacje, ludzi, stawało się coraz bardziej kompetentne i samodzielne. Więź z rodzicami to podstawa kształtowania się wiary w siebie, przekonania, że z różnymi trudnościami można sobie poradzić, podstawa poczucia sprawstwa, wpływu na swoje życie i na otoczenie. Nieukształtowanie tej więzi skutkuje poważnymi konsekwencjami – spowolnieniem czy wręcz zablokowaniem rozwoju emocjonalnego, a w związku z tym także społecznego i moralnego, gorszym rozwojem intelektualnym, niższym poziomem kompetencji społecznych, utrudniającym dobre funkcjonowanie wśród ludzi i tworzenie trwałych związków w przyszłości.
Czy Pani zdaniem szkoła może w pełni realizować swoje zadania edukacyjne i dydaktyczne względem dziecka bez zaangażowania w ten proces jego rodziców?
W naszym systemie edukacyjnym bez zaangażowania rodziców w proces kształcenia naprawdę trudno osiągnąć sukces – mam na myśli zarówno sukces osiągany przez dziecko, jak i przez nauczyciela.
Oczywiście zdarzają się przypadki, kiedy dziecko niejako wbrew rodzicom (którzy nie tylko nie wspomagają dziecka, ale wyraźnie utrudniają mu wywiązywanie się ze szkolnych obowiązków) odnosi sukcesy i wyrasta na wspaniałego człowieka czasem dzięki przypadkowi w postaci wspaniałego sąsiada czy spotkania wyjątkowego trenera, ale są to wyjątki potwierdzające regułę. A ta wskazuje, że aby szkoła mogła w pełni zrealizować stojące przed nią zadania, udział rodziców jest niezbędny. Zaczyna się on od wczesnego dzieciństwa, które przecież powinno doprowadzić do osiągnięcia przez dziecko takiego poziomu rozwoju, aby mogło ono potem odnosić korzyści ze szkolnej edukacji, aby było w stanie sprostać oczekiwaniom i wymaganiom szkoły (np. posiadało konieczny zasób słów czy wystarczającą sprawność funkcjonowania w grupie). W latach szkolnych rodzice motywują dziecko do nauki, wspomagają je i wspierają, stwarzają niezbędne warunki zewnętrzne (zaopatrzenie w przybory szkolne czy zaaranżowanie miejsca do nauki w domu), współpracują z nauczycielem, wymieniając się informacjami umożliwiającymi lepsze poznanie i zrozumienie dziecka itp. Ogromne znaczenie ma także stawianie przez nauczycieli i rodziców spójnych oczekiwań oraz wymagań wobec dziecka.
W jaki sposób można zachęcać rodziców do większego zaangażowania w życie szkoły, szczególnie obecnie, gdy wszyscy są bardzo zapracowani?
Chyba wszystkie szkoły w ramach zachęcania rodziców do współpracy wprowadziły ułatwienia dotyczące form kontaktów. Dzięki technologiom informacyjnym rodzic może bardzo łatwo kontaktować się z nauczycielem (e-maile, a nawet SMS-y), śledzić oceny czy uwagi otrzymywane przez dziecko, być na bieżąco informowany o planach i zamierzeniach wychowawcy czy innych nauczycieli (chociażby dzięki możliwościom, jakie stworzyły media społecznościowe). Można oczywiście dyskutować, czy kontakt elektroniczny spełnia wszystkie oczekiwania, ale bez wątpienia bardzo upraszcza przekazywanie informacji w obie strony. To wyraźny ukłon w stronę rodziców w większości pracujących w godzinach działania szkół.
Warto też stwarzać okazje do osobistych spotkań rodziców, sprzyjających powstawaniu między nimi bliższych, nieformalnych relacji, np. przy okazji przygotowywania przedstawienia, w którym to rodzice będą występować przed dziećmi. Takie zaskakujące, odbiegające od rutynowych formy włączania rodziców w działania szkoły spisują się znakomicie (aczkolwiek nie można ich nadużywać).
Mimo mnogości informacji, jakie można znaleźć w sieci, wielu rodziców wciąż szuka rzetelnej i wiarygodnej wiedzy dotyczącej wychowania, rozwoju czy zdrowia dzieci, stąd w wielu środowiskach niesłabnące jest zainteresowanie spotkaniami z ekspertami, którzy mogą rozwiać wątpliwości rodziców. Warto, aby szkoła organizowała co jakiś czas tego typu spotkania.
Co zrobić, by zintegrować ze sobą grupę rodziców z danej klasy czy szkoły?
Najogólniej rzecz biorąc, warto organizować rodziców wokół jakiegoś wspólnego celu, oczywiście wybranego wspólnie z nimi, jak np. przygotowanie wspomnianego wyżej przedstawienia dla dzieci z rodzicami w roli aktorów czy przygotowanie gazetki z okazji 1 kwietnia. Da to okazję do lepszego poznania się rodziców, a to jest warunek wyjściowy do myślenia o osiągnięciu jakiejkolwiek integracji.
Pomocne jest zidentyfikowanie rodziców, którzy mogą odegrać rolę liderów pociągających za sobą innych. Oczywiście pomysł takiego przedsięwzięcia trzeba dostosować do specyfiki zarówno nauczyciela, jak i określonego środowiska. Wspólne przygotowanie placu zabaw może być wspaniałym pomysłem w niedużej miejscowości, a kompletnie nie wypalić w pobliskim dużym mieście.
Warto też zaplanować różnego rodzaju zadania dla kilkuosobowych grup rodziców, ale trzeba zwracać uwagę na to, aby składy tych grup w trakcie realizowania kolejnych zadań zmieniały się, dając szansę lepszego poznania się większej liczby rodziców.
Jak radzić sobie z problemem rodziców, którzy wykazują roszczeniową postawę wobec szkoły?
Roszczeniowa postawa rodziców to utrapienie i poważne utrudnienie pracy wielu nauczycieli nie tylko w naszych szkołach. Współczesna kultura i obyczajowość, duże zaangażowanie w pracy zawodowej, zmiany strukturalne i funkcjonalne zachodzące w rodzinach sprawiają, że wielu rodziców nastawionych jest na postrzeganie świata z perspektywy świadczenia usług i korzystania z nich. W takich kategoriach widzą także placówki typu przedszkola i szkoły. Oczekują od nauczycieli, że będą świadczyć wobec dzieci usługi edukacyjne na wysokim poziomie, nie absorbując rodzicielskiej uwagi, czasu czy wysiłku. Szczególnie trudna jest praca z rodzicami oczekującymi od szkoły i nauczycieli niemal całkowitego przejęcia odpowiedzialności za edukację dziecka.
Współczesna kultura i obyczajowość, duże zaangażowanie w pracy zawodowej, zmiany strukturalne i funkcjonalne zachodzące w rodzinach sprawiają, że wielu rodziców nastawionych jest na postrzeganie świata z perspektywy świadczenia usług i korzystania z nich. W takich kategoriach widzą także placówki typu przedszkola i szkoły.
W postępowaniu wobec roszczeniowych rodziców trzeba wykazywać się spokojną stanowczością. Warto zadbać o zaproponowanie dogodnego czasu i miejsca na rozmowę, bez pośpiechu, ale i bez przeszkadzającej obecności innych osób. Taka rozmowa (zapewne nie jedna) powinna wyjaśnić wątpliwości i sprecyzować, jaki jest zakres udziału i odpowiedzialności każdej ze stron.
Co zrobić, gdy konflikty wewnętrzne między małżonkami zaczynają rzutować na ich relacje ze szkołą?
Konflikty między małżonkami ujawniają lub nasilają różnice poglądów i stanowisk, które bardzo często dotyczą także dzieci i spraw z nimi związanych. Nauczyciel, mając na względzie dobro dziecka, powinien starać się o utrzymanie prawidłowych relacji z każdym ze skonfliktowanych rodziców. Nie jest jego zadaniem opowiadanie się po którejś ze stron, np. niedopuszczalne jest spełnianie prośby jednego z rodziców o ukrywanie przed drugim informacji dotyczących dziecka czy np. wręcz niezgadzanie się na odbieranie przez niego dziecka ze świetlicy (oczywiście mowa o sytuacji, kiedy żadne z rodziców nie ma ograniczonej władzy rodzicielskiej lub nie jest niej pozbawione). Trzeba uświadamiać rodzicom, że konflikt między nimi może istotnie utrudnić prawidłowe funkcjonowanie i rozwój dziecka.
Można także zasugerować możliwość skorzystania z pomocy i konsultacji specjalistów.
Czy Pani zdaniem dyrektor szkoły powinien w sytuacjach konfliktowych stawać murem za nauczycielem jako swoim pracownikiem, czy jednak przyznawać rację rodzicom jako pewnego rodzaju „klientom” szkół?
Nie powinno się postrzegać takich sytuacji czarno-biało. Przecież czasem rację może mieć nauczyciel, a czasem rodzic. Generalnie rzecz biorąc, poważnym błędem jest podejmowanie jakichkolwiek interwencji i wyrażanie opinii bez dobrego rozeznania sytuacji, a do tego konieczne jest dysponowanie informacjami pokazującymi racje i punkt widzenia obu stron. Zakładanie, że nauczyciel wie lepiej i podważanie w każdej sytuacji stanowiska rodzica nie tylko doprowadza do pogorszenia relacji szkoła – rodzice, ale i umacnia nauczyciela w ewentualnym błędnym postępowaniu. Ale też uspakajanie rodzica przyznawaniem mu racji nawet wtedy, kiedy jej nie ma, nie służy niczemu dobremu – utwierdza rodzica w roszczeniowej postawie i przeświadczeniu, że na szkole trzeba wymuszać należne postępowanie, a nauczycielowi pokazuje, że nie może liczyć w potrzebie na wsparcie, pomoc i lojalność ze strony zwierzchnika. Nie jest także dobrym pomysłem przekazywanie nauczycielowi uwag krytycznych (nawet zasadnych!) w obecności rodzica.
dr Aleksandra Piotrowska – psycholog, specjalizuje się w psychologii szkolnej (rozwojowej i wychowawczej) oraz psychologii pracy, Od 1974 r. pracuje na Wydziale Pedagogicznym UW, autorka licznych publikacji naukowych i nie tylko (np. „Szczęśliwe dziecko" czy „Nastolatki pod lupą"). Prowadzi badania dotyczące determinantów funkcjonowania pamięci człowieka, indywidualnych i rodzinnych wyznaczników dojrzałości szkolnej dziecka i jego funkcjonowania w szkole czy wpływu temperamentu człowieka na jego funkcjonowanie społeczne. Oprócz pracy naukowej i doradztwa dla rodziców i nauczycieli zajmuje się propagowaniem wiedzy psychologicznej.