Zapewne do wielu liderów edukacji dotarły zarówno te realne, jak i te zupełnie surrealistyczne obawy o to, czy za pięć lat nauczyciele wciąż będą potrzebni, czy do tego czasu sztuczna inteligencja wolna od ludzkich ograniczeń stanie się dla uczniów przyjacielem i mentorem – odpowiednikiem współczesnego nauczyciela. Ogólnoświatowy entuzjazm – niestety nie jest to ani nadużycie, ani wyolbrzymienie, które co prawda dość często występuje w publicystyce, lecz w tym przypadku moje słowa są wyrazem gruntownej oceny rzeczywistości – sprawia, że wciąż rośnie lista zawodów potencjalnie zagrożonych tzw. wymarciem i bliskich zastąpienia przez ChatGPT.
Sztuczna inteligencja zdaniem jej entuzjastów już niedługo znacząco usprawni proces diagnozy pedagogicznej i psychologicznej, opracowywania Indywidualnego Programu Edukacyjno-Terapeutycznego, a także napisze za nas scenariusz przedstawienia albo stworzy wręcz idealny skrypt rozmowy z rodzicem, nawet tym najbardziej wymagającym lub specyficznym. Nie wykluczone, że stale udoskonalana AI być może za kilka lat zacznie także po prostu uczyć. Dzisiaj każda próba położenia na szali z jednej strony niewątpliwych zalet AI, a z drugiej ryzyka i możliwych zagrożeń, które ze sobą niesie skazana jest na porażkę, to z całą pewnością należy stwierdzić, że ChatGPT i jakiekolwiek inne narzędzie nie będzie w stanie zastąpić relacji. A to właśnie one są najważniejsze. W...