Zanim przystąpię do omawiania kwestii adaptacji polskich szkół i przedszkoli do nowych potrzeb, czyli włączenia ukraińskich dzieci i młodzieży do naszego systemu edukacji, chciałbym zacząć od ludzkiego aspektu. Zawsze bowiem najpierw widzę drugiego człowieka, nie system, choć oczywiście ramy działania są koniecznie. Dla mnie szkoła to miejsce, które jest przyjazne dzieciom, w którym to uczniowie są najważniejsi, ich dobro, bezpieczeństwo, rozwój i edukacja. A my – nauczyciele, dyrektorzy, rodzice mamy im stworzyć najlepsze możliwe warunki do nauki, również uczniom innych narodowości.
Sytuacja z perspektywy małej szkoły podstawowej
24 lutego 2022 r. to data, której nie da się zapomnieć. Ciężko było uwierzyć w tragiczne wieści, którymi bombardowały nas media, ciężko było pogodzić się z faktem, że te straszne wydarzenia mają miejsce tu i teraz – w naszych czasach i tuż obok nas. Jeszcze trudniej było sobie wyobrazić, co czują ludzie w obliczu wojennego zagrożenia i jak bardzo zmieni się życie ukraińskich obywateli niezależnie od tego, czy zdecydują się zostać w domach, czy wyjechać z kraju. Gdy początkowy szok minął, wiedziałem, że muszę działać. Zacząłem myśleć, co mogę zrobić, jak pomóc, co jest najpilniejsze, najważniejsze. W pierwszym ludzkim odruchu, zorganizowaliśmy w Śremie zbiórkę najbardziej potrzebnych rzeczy dla obywateli Ukrainy (cały czas działamy w tym zakresie, cyklicznie zawożąc jedzenie, środki higieny, ubrania, najpierw na granicę, teraz do Lwowa, bowiem nadal jest tam potrzebna pomoc). Następnie skupiłem się na przestrzeni, którą znam najlepiej – szkole.
Uważam, że szkoła to dobre miejsce, by uciekającym przed wojną, głównie kobietom i dzieciom, dać namiastkę domu, poczucie bezpieczeństwa, pomocną dłoń. Od razu zacząłem przygotowywać naszą Publiczną Szkołę Podstawową w Śremie im. Kawalerów Orderu Uśmiechu do przyjęcia ukraińskich uczniów. I już 1. marca, zaledwie 6 dni po wybuchu wojny, jako jedna z pierwszych polskich placówek oświatowych zaczęliśmy pracę z ukraińskimi uczniami.
Nikt nie mógł nam nic podpowiedzieć, bo nie było przecież osób, które znały taką sytuację, nie było jeszcze odgórnych wytycznych, rozporządzeń porządkujących kwestie organizacyjne, musieliśmy więc sami odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Potrzebna była determinacja, oddolna inicjatywa, pomysłowość, szybkie reagowanie, elastyczne działanie. W zaledwie kilka dni nasza szkoła stała się miejscem, gdzie mogliśmy zaopiekować się dziećmi imigrantów, w którym mogły poczuć się dobrze, poznawać nowych przyjaciół. Skupiliśmy się na organizacji ich nauczania i adaptacji do nowych warunków. Zadbaliśmy o różne sfery: od akcesoriów szkolnych, przez ubr...